Z lasów do mórz, czyli podsumowanie filmu Avatar: Istota wody

Share

Pierwsza część filmu Avatar pojawiła się w 2009 roku. Rzadko spotyka się aż tak ogromną przepaść czasową pomiędzy poszczególnymi częściami konkretnej historii. Już sam ten fakt kieruje uwagę widza ku współczesnej produkcji. Czy jednak warto było aż tyle czekać?

Nowa fabuła, czyli witaj kino familijne

Najnowsza historia opiera się na ponownym ataku na Pandorę, jakiego przewodnim motywem nie jest jedynie poszukiwanie minerałów, ale również schwytanie Jacka, głównego bohatera pierwszej części. Musi on wraz z żoną Neytiri oraz aż czwórką dzieci opuścić swoją wioskę, a następnie udać się po pomoc i schronienie do innych plemion, jakie zamieszkują planetę. Znajdują azyl u wodnego klanu Metkayina, który funkcjonuje w pełnej symbiozie z oceanem. Wymaga to od nich nabycia nowych umiejętności, a także adaptacji do tej, jakże innej niż dotychczas, społeczności.

Avatar Istota wody recenzja
Avatar Istota wody recenzja / Lightstorm Entertainment

Głównym motywem najnowszego Avatara jest pokazanie tego, jak ważna jest rodzina. Sporo czasu poświęcono rozmaitym dygresjom na ten temat, zwłaszcza wygłaszanym przez głównego bohatera. Jednakże odczuwam w tym wszystkim nieco przesady – we wszystkim potrzeba przecież umiaru. Ostatecznie w moim odczuciu wyszło dosyć sztucznie i sztampowo. Ile razy można oglądać filmy z tym samym przesłaniem? Spodziewałam się po nowym Avatarze czegoś bardziej oryginalnego, a przynajmniej mniej banalnego.

Ponadto ilość dzieci Jacka wprowadza sporo zamieszania do fabuły. Po pierwsze, jeżeli jest aż czwórka, to można już od samego początku domyślić się, że któreś z nich zginie. Po drugie, ich charaktery i wzajemne relacje są tak schematyczne, że momentami ciężko się to ogląda. Mamy tu bowiem tego najstarszego, odpowiedzialnego syna, nieco młodszego buntownika, adoptowaną córkę o specyficznym charakterze i najmłodsze dziecko, jakie wszyscy wręcz obsesyjnie chronią. Wygląda to jak z podrzędnego serialu familijnego – twórcy filmu nie pokusili się o oryginalność.

Również postać Jacka nieco mnie zawiodła. Wtłoczono go bowiem w schemat odpowiedzialnego, poważnego ojca, którego zadaniem jest przekazanie dzieciom mądrości życiowej. Niby nie ma w tym nic złego, aczkolwiek jego przemowy i rady bywają niesamowicie banalne, a przy tym mocno oderwane od rzeczywistości, tak jakby czytał ukradkiem podręcznik o wychowaniu zza pleców swojego potomka. Brak w jego zachowaniu realizmu, a cała postać wypada przez to sztucznie i ciężko jej kibicować. Widać od razu, że twórcy filmu albo nie mieli sprecyzowanego pomysłu na tego bohatera, albo nie potrafili przedstawić go w nowej roli – głowy rodziny.

Sprawdź również recenzję filmu Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu

Postacie, które zasługują na wyróżnienie

Najnowszy Avatar zdecydowanie lepiej poradził sobie z przedstawieniem kobiecych postaci. Żona Jacka wyróżnia się zaradnością, walecznością i odwagą, co niestety sprawia, że w ogólnym rozrachunku wypada on jeszcze gorzej. Nie chce uciekać, ale walczyć, posiada godność osobistą i doskonale wie, kim jest. Czasami jej upór może irytować widza, aczkolwiek dzięki niemu ta bohaterka zostanie na dłużej zapamiętana. Podobnie zachowuje się ciężarna żona wodza wodnego klanu Metkayina. Silne postacie kobiece to wizytówka tego filmu, na pewno zwracają na siebie większą uwagę niż mężczyźni, co jest popularnym zabiegiem we współczesnych produkcjach.

Na wyróżnienie zasługuje także adaptowana córka Jacka, Kiri. Posiada niesamowicie interesującą historię oraz wyróżnia się złożonością charakteru na tle innych bohaterów. Jest to moja ulubiona postać, mam wręcz wrażenie, że na jej stworzenie poświęcono znacznie więcej czasu niż w przypadku reszty potomstwa głównego bohatera. Przede wszystkim kieruje się logiką w trakcie działania, jakiej brakuje chociażby jej braciom. Często wpada na oryginalne pomysły, które niejednokrotnie ratują sytuację.

Zobacz także o czym jest film Black Adam

Kino dla dorosłych?

Mam nieodparte wrażenie, że film „Avatar: Istota wody” skierowano raczej do dzieci i nastolatków, niż do dorosłych wielbicieli kina. Scenariusz i nachalnie przewijający się motyw rodziny jako najwyższej wartości idealnie wręcz pasuje do cukierkowych bajek Disneya. Brutalne elementy są mocno ograniczone jak na tego typu produkcję, poza tym fabuła jest do bólu schematyczna.

Recenzja Avatar Istota wody
Recenzja Avatar Istota wody / Lightstorm Entertainment

Pozostaje także pytanie, czemu Jack jest aż taki istotny w tej całej historii? Przecież ze swoim imponującym zapleczem technologicznym ludzie mogliby spokojnie wymordować całą planetę, skupiają się jednak na znalezieniu tego konkretnego bohatera. Mieszkańcy Pandory są praktycznie bezbronni, nawet nie przygotowywali się na możliwość ponownego ataku, co mnie dosyć mocno zaskoczyło.

Mimo kilku dziur fabularnych film warto obejrzeć, chociażby dlatego, że jest on wyczekiwaną kontynuacją kasowego hitu. Trwa ponad 3 godziny, więc da się nim nieco znudzić, aczkolwiek zawsze można skupić się na animacjach, zamiast na scenariuszu. Świat przedstawiony w Avatarze prezentuje się bowiem wyjątkowo dobrze, nie tylko same postacie, ale również przyroda – flora i fauna Pandory. Od razu widać, że budżet produkcji był ogromny. Warto więc mimo wszystko ją zobaczyć i wyrobić sobie własne zdanie.

Czytaj też recenzję filmu Silent Twins