Romans i przygoda z humorem. „Zaginione Miasto”, film na który warto iść wyłącznie dla dobrej zabawy.

Share

Co zrobić w deszczowe, nudne popołudnie, gdy chandra puka do drzwi, a smutek zagląda przez okno? Oczywiście obejrzeć film. Nie byle jaki, oczywiście, ale luźną komedię z odrobiną pieprzyku i akcji. „Zaginione Miasto” w reżyserii braci Chrisa i Adama Nee, z doborową obsadą znanych aktorów: Sandry Bullock, Channinga Tatum i Daniela Radcliffe skutecznie poprawi humor i pomoże zapomnieć o trudach codzienności.

„Zaginione miasto” – motyw jakby znany, ale w świetnej, komediowo – romantycznej oprawie

Już podczas zapowiedzi twórcy filmu nie pozostawiali złudzeń widzom: nie należy doszukiwać się w nim głębokich treści i wysokich lotów scenariusza. Jest to kolejny film romantyczno – przygodowy, w którym Ona i On przemierzają niezdobyte puszcze, celem odkrycia skarbu w zapomnianych ruinach. Obowiązkowo depcze im po piętach Czarny Charakter, a całość musi zakończyć się happy endem.

Zaginione miasto recenzja
Zaginione miasto recenzja / United International Pictures Sp z o.o.

Począwszy od klasyku, jakim była seria „Indiana Jones” poprzez „Miłość, szmaragd i krokodyl” do dziecięcej interpretacji „Dora i zaginione miasto”, choć ten ostatni film ze względu na młodocianych odbiorców nie posiadał wątku miłosnego, obecnego w wersjach dla dorosłych. Jest jednak coś, czym wyróżnia się „Zaginione miasto” na tle tych bardziej lub mniej znanych produkcji filmowych: potężna dawka humoru. Nie zawsze sensownego, czasami rubasznego, pozwalającego jednak widzowi na dobrą zabawę.

On – (prawie) bohater z romansu, ona (prawie) kobieta w opałach

Scenariusz, rozpisany przez braci Nee wraz z Daną Foxi Orenem Uziel, nie zaskakuje. Odwołuje się do oklepanych wątków, powiela motywy i scenerie. Pogrążona w melancholii po śmierci męża – archeologa Loretta, autorka średnio udanych romansów przygodowych, musi wystąpić na promocji swojej najnowszej książki. Towarzyszy jej model Alan, który firmuje swoimi mięśniami i blond peruką wszystkie okładki jej romansów. Prosto z imprezy Loretta zostaje porwana przez kapryśnego milionera, który na podstawie pisanych przez nią książek postanawia odszukać zaginiony skarb. W pogoni za porywaczem rusza Alan, angażując do pomocy swojego instruktora jogi, byłego komandosa.

W filmie trudno doszukiwać się głębszych treści. Sapioseksualna (jak sama o sobie mówi) Loretta, którą podnieca intelekt, nie może wręcz patrzeć na wcielającego się w rolę jej bohatera modela. Ten przy niej czuje się jak nierozgarnięty głupek i tak się też zachowuje. Dopiero pełna niebezpieczeństw przygoda zmienia ich relacje i film kończy się tak, jak powinna zakończyć się każda komedia romantyczna, w naiwny sposób udowadniając przy okazji, że książki nie należy osądzać po okładce.

Sprawdź również czy warto obejrzeć film Johnny

Sandra Bullock w najlepszym wydaniu

Mało kto, idąc na film firmowany przez Sandrę Bullock, spodziewa się poważnego dzieła psychologicznego, nasyconego głęboka treścią i filozoficznymi przemyśleniami. Aktorka znana jest przeważnie z komedii okraszonych gagami, zabawnymi dialogami, które na długo zapadają w pamięć widza, stając się często elementem towarzyskich bon-motów. Ten film nie stanowi wyjątku.

Bullock błyszczy tu humorem, zarówno w dialogach, jak i sytuacyjnym. Aktorka daje z siebie to, za co pokochali ją widzowie. Towarzyszący jej Channing Tatum, swoją gapowatością i naiwnością znakomicie uzupełnia fabułę. Żeby nie było zbyt słodko, ckliwie i zabawnie, obraz uzupełnia Daniel Radcliffe w roli histerycznego, kapryśnego milionera, który nie rozumie słowa „nie”, tym samym sam stawiając się w roli złego charakteru. Wisienką na torcie jest drugoplanowa, jednak pełna brawury rola Brada Pitta, który w roli byłego komandosa, obecnie trenera jogi w tej szalonej komedii również znalazł swoje pięć minut.

Piękne zdjęcia rodem z Dominikany

Film był kręcony na Dominikanie. Niewiele tu tandetnego CGI, brak skomplikowanych, nowatorskich kadrów, czy modnego ostatnio „przełamywania czwartej ściany”. Można za to podziwiać autentyczne piękno tamtejszej przyrody i architektury. I choć niektóre ujęcia pozostawiają wiele do życzenia, a pomysły scenografów są co najmniej dziwne (główna bohaterka biega po dziewiczej puszczy w obcisłym kombinezonie z różowych cekinów), brak logiki i tandeta są wielokrotnie wykorzystywane do wzmocnienia efektu humoru. Dobra, bezpretensjonalna zabawa za wszelką cenę – przecież taki był cel tego filmu.

Zobacz także recenzję serialu Wielka Woda

Luźna komedia na poprawę humoru

Rynek filmowy zawsze był zróżnicowany. Poważne dzieła, przetykane były filmami akcji i horrorami. Również komedie miały w nim swój nieskromny udział, pozwalając kinomanom na chwilę relaksu i odpoczynek od rzeczy ważnych, ale trudnych.

Recenzja Zaginione miasto
Recenzja Zaginione miasto / United International Pictures Sp z o.o.

Zaginione miasto to taka właśnie pełnoprawna komedia, czerpiąca pełną garścią z innych znanych filmów przygodowych i romantycznych. Brawurowa gra znakomitej obsady aktorskiej oraz liczne gagi sytuacyjne czynią z niej znakomitą rozrywkę, przy której widz nie musi skupiać się na skomplikowanych wątkach czy psychologicznych rysach postaci. Prosto przedstawiona, przewidywalna fabuła nie zmusza oglądającego do myślenia, a pełne humoru sceny i dialogi, czasem rubaszne, czasem tandetne, ale zawsze zabawne, dają gwarancję, że po seansie każdemu poprawi się humor.